Restauracja jak przystało na siedzibę kapitana Cook’a znajduje się na portowym nabrzeżu, sąsiaduje z „Błyskawicą” i  „Darem Pomorza”  oraz słynie z kuchni morskiej. Oprócz ryb powszechnie znanych takich jak halibut, makrela, łosoś, dorsz czy śledź, podaje się tu także nieco bardziej egzotyczne stworzenia jak ośmiornice i kalmary, a także rybę o wdzięcznej nazwie mahi mahi. „Kapitan Cook” jako jedyna restauracja w Polsce ma w swoim menu tą pochodzącą z ciepłych wód Zatoki Meksykańskiej, 1,5 metrową rybę o białym mięsie zbliżonym nieco smakiem do halibuta. Lokal szczyci się także własną, dwukomorową wędzarnią, w której w jednej komorze regularnie wędzi się ryby, a w drugiej domowe wędliny. „Kapitan Cook” przyciąga też amatorów dziczyzny, której ma spory wybór. Od kilku lat odbywają się tu imprezy towarzyszące FPFF i na świeżą rybkę wpadają gwiazdy polskiego kina.
Wysoki, 14-metrowy lokal ma trzy poziomy i nawiązuje wystrojem do pokładu statku. Dolny poziom i antresola mają charakter prosty i rustykalny, to część statku przeznaczona dla marynarzy, a więc drewniane ściany i podłogi, ławy wyściełane baranimi skórami oraz podwieszone do sufitu sieci rybackie. Jest też kominek i liczne elementy marynistyczne jak kotwice, lampy morskie oraz modele żaglowców, a  rozrywki dostarczają akwaria, w tym jedno z krwiożerczymi piraniami. Zupełnie inny jest poziom najwyższy, siedziba kapitana statku. To prawdziwa, luksusowa mesa kapitańska, z własnym, dobrze zaopatrzonym barem, bordowymi ścianami ozdobionymi obrazami, wygodnymi, miękkimi kanapami i pięknym widokiem na port. Tu zapewne przesiaduje sam kapitan Cook myśląc o następnej wyprawie.

Szef kuchni poleca:

• Mule z szyjkami rakowymi z granatem w towarzystwie warzyw.
• Rostbef na purée z warzyw w towarzystwie colesława z sosem barbecue.
• Fish and chips z chrzanem wasabi